środa, 9 września 2015

Rozdział 17 ~Sue

Wracam na bloggera! 
Niestety najpewniej niestety będę musiała pisać go sama bo inne autorki nie potrafią wziąć się w garść, usiąść z laptopem/telefonem i napisać nawet słabego rozdziału by był. 
A teraz rozdział....
~~~~~~~
Dłonie pociły mi się, gdy Thomas patrzył na mnie wściekle. Nawet Clary zaszczyciła nas spojrzeniem przerywając jedzenie.
- Czemu wtedy mi nie odpowiedziałaś? - warknął przez zęby - wiedziałaś, ze byłem pijany i nic nie pamiętam, ale nie ty musiałaś utrzymać całą grę i wyzwanie w tajemnicy!
Odetchnęłam z ulgą słysząc o tamtej grze w butelkę, czyli nikt nie wiedział o mojej umowie z przewodniczącą Erudycji, byłam bezpieczna. Uśmiech sam wykwitł na mojej piegowatej twarzy co zmyliło totalnie księciunia, postanowiłam nic nie mówić i szybko zjeść śniadanie w końcu zaraz miał się rozpocząć trening.
 ~*~
- Potrzebuję dwóch ochotników - krzyknął Lee, nikt się nie zgłosił, a echo jego słów odbijało się po sali treningowej wypełnionej młodymi transferami - to może hmmm - jego wzrok utkwił na mnie - panienka z pechowej ceremonii? Sue na mate! - posłusznie zdjęłam trampki i stanęłam boso na zimnej macie obserwując kogo Lee wybierze na mojego przeciwnika - Clary przestań zaplatać warkocze! Na matę! 
Moja blondwłosa przyczółka przerwała zaplatanie warkocza i spojrzała na trenera wielce zdziwiona, a potem na  mnie. Obie wiedziałyśmy jakie konsekwencje może mieć ta walka, jeśli bym ją pokonała na bank Zake by się wstawił za nią jeśli bym przegrała została bym sama. Thomas zawsze pójdzie za Zake'm , przynajmniej tak myślę. 
Stanęłyśmy na przeciwko siebie i czekałyśmy na znak do rozpoczęcia walki, jak podejrzewałam Clary zaatakowała kopnięciem w mój lewy bok, udało mi się go cudem uniknąć i podciąć jej drugą nogę tak by wywróciła się na matę. Walka przebiegła gładko lecz to Clary wygrała. Ona miała rozciętą wargę, a ja łuk brwiowy i kanaście siniaków. Resztę treningu śmiałyśmy się z walki patrząc jak walczą inni, kilka osób straciło przytomność więc wylądowały w skrzydle szpitalnym gdy spojrzałam na tablicę okazało się, że jestem pod kreska. Bałam się, że nie przejdę... "musisz przejść dalej" nakazałam sobie w myślach gdyż koniec pierwszego etapu był już niebawem.
Każdy kolejny dzień polegał na tym samym schemacie.
6:00 pobudka
6:30 śniadanie'
7:00 trening strzelniczy
10:00 biegi
12:00 obiad
15:00 walki
16:00 dodatkowy blok
18:00 czas wolny
01:00 umowna cisza nocna
Trenowałam od rana do świtu dzięki czemu wygrywałam walki i zgarniałam punkty, jednego z wieczorów idąc pośpiesznie korytarzem do ukrytego laboratorium ktoś złapał mnie za kaptur bluzy.
- Gdzie tak gnasz ślicznotko? - nie rozpoznałam tego głosu i cała się spięłam
- Kim jesteś? 
- Twoim cieniem słonko - stanął tak, ze moje plecy opierały się o zimną kamienną ścianę i nie miałam szans ucieczki.
Widziałam zarys chłopaka, był ode  nie sporo wyższy, w jego oddechu czułam charakterystyczną woń alkoholu. Nie ukrywam, że gdy się nade mną lekko pochylił moje serce zaczęło mocniej bić z przerażenia. Nie mogłam zastosować żadnego sposobu samoobrony bo wtedy wypadł by mi spod bluzy tablet. Dłoń chłopaka przejechała po moim ramieniu, a następnie odgarnęła ogniste włosy i uniosła podbródek. Przełknęłam głośno ślinę i nie byłam w stanie wydusić ani jednego słowa. Ściskałam ukryty pod bluzą tablet i patrzyłam w mrok który spowijał jego twarz. Nagle się ode mnie odsunął... nie on sam nie odszedł ktoś go odciągnął. Zobaczyłam zarys drugiej osoby to też był chłopak lecz niższy od tamtego. Gdy tylko się ocknęłam zaczęłam biec w stronę przepaści.
- Sue! Czekaj! - słyszałam za sobą krzyk, ale byłam tak przerażona, ze nie byłam w stanie rozpoznać osoby która mnie wołała i ocaliła. Wolałam nawet nie myśleć co by się stało gdyby ten chłopak nie pojawił się w korytarzu i nie obronił mnie... Tak się bałam.

~Lis

~~~~~~
Zostawcie po sobie ślad w komentarzu! Chcę wiedzieć co zmienić w stylu pisania i wątkach. Jak myślicie kto obronił Sue?
Przepraszam za wszelkie błędy.

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 16 ~ Nicolett




 Siedzę na łóżku w swoim pokoju. Na kolanach trzymam szkicownik, w dłoni gumkę do ścierania, a za uchem ołówek. Kredki rozsypały się dookoła mnie, ale nie zauważam tego. Chwilowo tracę orientację, nie rozpoznaję kim jestem i gdzie jestem. Mija dobre kilka sekund, zanim przypominam sobie wszystko. Czuję pulsujący ból w głowie- kac. Sięgam za łóżko, do tajemnej skrytki. Wyciągam kilkanaście pustych butelek. Krzywię się- śmierdzę piwem. Powstrzymując mdłości wbiegam do łazienki. Ściągam tshirt i spodnie, staję pod prysznicem, pozwalając zimnej wodzie spłukać ze mnie wczorajszy trans. Oglądam się w lustrze. Kurwa, farba mi schodzi, pojawiają się czarne odrosty. Gdzie ja tu znajdę równie różowy barwnik?!
Wkurzona zgarniam włosy na drugie ramię i zamieram w niemym wrzasku. Na ramieniu widnieje czarny gołąb trzymający granat. Nie jest to jeden z moich strych tatuaży. Sprawdzam-prawdziwy tatuaż, nie henna. Jeszcze zaczerwieniony, niedawno dziarany. Tatuaże robią w nieustraszoności. CZY JA SIĘ WŁAMAŁAM? CZY KTOŚ TO ZAUWAŻYŁ? Ubieram się niestarannie i wbiegam do pokoju w poszukiwaniu śladów "zabawy" zeszłej nocy. Oprócz rysunku, który trzymałam gdy się obudziłam, nic nie znalazłam. Obrazek przedstawiał mnie, w czarnych ciuchach, postrzępionych włosach i kilkunastoma tatuażami. Nicolett nieustraszona. Piękna i groźna. Biorę kredki i rysuję po drugiej stronie kartki. Siebie, w tej samej pozie, jednak w krótkiej żółtej sukience i z uroczym kwiatkiem wpiętym w różowe loki. Nicolett serdeczna. Urocza i miła. I tak ma zostać. Wieszam rysunek na ścianie, ku przestrodze.
 Wychodzę z pokoju i idę się przejść. Spaceruję, uśmiecham się do spotkanych ludzi, powstrzymując się od biegu, na który mam straszną ochotę. Gdy przechodzę przez granicę, wreszcie czuję się wolna. Biegnę, choć w glanach to trudne. Śmieję się, gdy wiatr rozwiewa mi włosy. Zatrzymuję się w swojej "bazie", którą odkryłam, gdy po raz pierwszy wyszłam na spacer po tych okolicach. Siadam. Obserwuję okolicę- mam stąd dobry widok na swoją frakcję. Ludzie są tacy milutcy- myślę. Patrzę  na uroczą parę trzymającą się za ręce i zazdroszczę im. Wyobrażam sobie siebie w takiej chwili, z Thomasem... NIE. STOP. Thomas to przeszłość. W oczach pojawiają się łzy, gdy wspominam byłego przyjaciela... bawiliśmy się razem, ale byłam dla niego tylko przyjaciółką. No właśnie, byłam... rozdział zamknięty. Koniec. Nieświadomie dotykam gołębia na ramieniu. Chyba go polubię-myślę. Znam ten symbol, to logo mojego ulubionego zespołu. Dobrze że nie wydziarałam sobie czegoś nieprzyzwoitego, albo, co gorsza, jednego z tych "uroczych" popowych zespolików. Brr. Chybabym się zabiła.
Wychodzę z "bazy" i kieruję się z powrotem do siebie, gdy zauważam kogoś na drzewie. To Dick. Kilka skoków i już siedzę obok niego.
-Cześć Dick!- obejmuję go na powitanie, uważając aby nie spaść z gałęzi.
-Eeeee, hej, Nicoletto- odpowiada nieśmiało. Kurde, ten chłopak serio jest uroczy (xD). Układam się wygodniej koło niego.
-Wystarczy Nicol, lub Nic.- poprawiam go.- Co czytasz?- Sięgam po książkę, którą trzyma w dłoni. "Księga Cmentarna"- Ojej! Kocham tego autora, ale tego jeszcze nie czytałam. Mogę pożyczyć jak skończysz?- pytam
-Yyy, okej, dam ci znać jak przeczytam.- Uśmiecha się lekko. - Chyba już pójdę. Miłego dnia!- nadzwyczaj zwinnie zeskakuje z drzewa.
-Czekaj!-wołam.- Nie wiem jak stąd zejść! Pomożesz?
Dick podaje mi rękę, a ja zsuwam się szybko z gałęzi. Zbyt szybko. Poślizguję się, i upadam, ciągnąc za sobą chłopaka. Leżymy na trawie, a ja dostaję niepohamowanego ataku śmiechu. Tarzam się po trawie i chichoczę jak idiotka. Zahaczam rękawem o kamień, koszulka rwie się. Poważnieję, i podciągam ją szybko na ramię, aby ukryć gołębia, jednak nie uchodzi to uwadze leżącego obok kolegi.
-To nowy tatuaż. Jak dołączyłaś do naszej frakcji pomagałem w spisywaniu twoich danych, a tego nie pamiętam. Przymknęli oko na stare tatuaże, z powodu twojego pochodzenia, ale po nowy musiałabyś udać się do nieustraszoności, a to jest zabronione.
Zauważa przerażenie w moich oczach. Kładzie rękę na tatuażu.
-Nikomu nie powiem, obiecuję. Pokaż to rozdarcie.- Ściąga z nadgarstka bandamę i obwiązuję nią moje ramię, a drugą, z kostki, przyczepia na moją kostkę, nad cholewą glana. Dobrze to wygląda, nikt nie będzie się czepiał. Bandama to przecież tylko ozdoba, a dziwniejsze rzeczy nosiłam już na sobie: krawaty, muszki, fezy, okulary 3D...
-Dzięki- przytulam chłopaka.
Dick odprowadza mnie pod same drzwi. Chciałam oddać mu bandamy, ale pozwolił mi je zatrzymać. W zamian dałam mu jedną z moich pieszczochów (skórzane bransoletki z ćwiekami, przyp. aut.), którą od razu zapiął na ręce. Pożegnaliśmy się, i wróciłam do pokoju.
Może nie będzie tak źle, pomyślałam. Zaczynam nowe, lepsze życie.

________________________________________________________________________________


                                                 Następny rozdział = 3 kom.

-Ryś ^-^ 


poniedziałek, 23 marca 2015

Lisia mówi

W poprzednim poście napisałam, że 5 komów = rozdział Thomasa, mam czekać na nie czy już zwerbować May by napisała?

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 15 ~Susanne~

- A ja?? Czemu nie chciałeś całować się ze mną?? - Wypaliłam nie myśląc, byłam tak wkurzona, ze nie myślałam co mówię
- To wiecie co, ja pójdę odprowadzić Zake'a do jego łóżka, a wy możecie się tu migdalić. Tylko nie pojedzcie się nawzajem - stwierdziła Clary.
Chyba wyczuła, że zaraz dostanie w pysk za to migdalić bo szybko wzięła swojego chłopaka i ruszyła korytarzem. Nie wiedziałam jak ona może mu tak po prostu wybaczyć. Oderwałam wzrok w chwili gdy jasne włosy Clary zniknęły w mroku, przeniosłam wzrok na lekko pijanego Thomasa.
- Coś ty zrobił?! - wydarłam się podchodząc do niego
- Sue sorry - wybąkał
- Boże! Musiałam cię pocałować dwa razy, a tu się okazuje, że lubisz tez całować się z chłopcami! - drwię
- jak to dwa? 
- nie nic - skoro urwał mu się film to lepiej - a teraz sorry ale mam ważniejsze sprawy niż gadanie z gejem
- Sue jak to dwa?
- Do widzenia - odbiegam korytarzem.
Słysze jak woła "Sue! Błagam wytłumacz mi! Jak to dwa???" Nie miałam zamiaru odpowiadać, niech spyta się swojego chłopaka. Odbijam w jeden z mniejszych korytarzy, który kończy się ślepym zaułkiem. Nie ma tu kamer jestem  ukryta w cieniu. Wyciągam spod za dużej bluzy tablet i opieram się o jedną ze ścian, nagle przewracam się do tyło a chmura kurzu podrywa do góry. Na ścianie znajduje włącznik światła, a gdy rozbłyska biała poświata zobaczyłam mały pokój, rozpoznałam w nim laboratorium. Podniosłam szklany przedmiot z ziemi i zamknęłam zamaskowane drzwi za sobą. Nie było tu kamer, a syf który tu panował oznaczał jedno... od bardzo dawna nikogo tu nie było. Wszystkie książki które stały na półkach dotyczyły jednego. Serum. O dziwo gdy zaczęłam je przeglądać okazało się, że jest mnóstwo substancji zwanych serum i można tworzyć własne.
Zaczęłam eksperymentować i tworzyć różne serum z przepisów zawartych w jednej książce.
Dopiero po jakiejś godzinie, może dwóch przypomniałam sobie po co szukałam miejsca bez kamer. Odblokowałam tablet i weszłam w aplikacje "Raporty".

Droga Zoe
Nieustraszoność w niosła do swojego nowicjatu nowe zasady. Dokładnie żadne z nas nie wie na czym będzie polegać druga część bo w pierwszej zostały zawarte wcześniej znane dyscybliny dwóch etapów. Słyszałam tylko iż druga część będzie w jakimś ośrodku. Więcej nie wiem.
Susanne Fox

Palce mi zadrżały gdy miałam kliknąć wyślij, ale zrobiłam to. Wróciłam do eksperymentowania i przeglądania starych książek, ostrożnie wlewałam różne roztwory do fiolek. Kilka razy doprowadziłam nawet do wybuchów co skończyło się na m, że moja twarz była lekko osmolona, a włosy wyglądały jak bum pochlapała je farbami. Nie były całe kolorowe tylko w nielicznych miejscach były np. zielone lub różowe. Gdy spojrzałam na zegarek byłą już 7:00 rano. No nieźle... nie spałam  całą noc, ale o dziwo nie byłam zmęczona. Schowałam tablet i notatki do jednej z szuflad zamykanych na klucz, zgasiłam światło i zamknęłam drzwi, które znów stały się niewidzialne i ruszyłam korytarzem. Zatrzymałam się tylko przy fontannie i obmyłam twarz oraz ręce choć w moim odbiciu nadal widziałam kilka smug sadzy. Byłam już ostro spóźniona na śniadanie gdy weszłam do stołówki. Dziś miał być 3 dzień walk, za 17 dni są odwiedziny i koniec pierwszego etapu szkolenia... odnalazłam wzrokiem moją paczkę. Zake i Thomas byli pogrążeni w cichej rozmowie, a Clary siedziała naprzeciwko nich wpatrzona w swoje jedzenie.
- Hej - powiedziałam zajmując miejsce obok przyjaciółki, która nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem. Może jest wkurzona, albo załamana przez wczorajszą akcje?
- I tak Sue byś nie ukryła tego - syczy Thomas... dowiedział się o moim szpiegowaniu? Dłonie zaczęły mi się pocić - Zake mi wszystko powiedział...



Mam nadzieję, ze się podoba. Wiem, że krótki, ale zaraz wychodzę i musiałam go szybko skończyć.
~Lisia


              ~~~~~~~~~~~~~~~~~Następny rozdział = 5 komentarzy~~~~~~~~~~~~~~~~

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 14 ~Zake

Szybko oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałem na zapłakaną Clary, oraz na wkurzoną Sue.
-O co coli ochanie - powiedziałem, byłem zalany w trzy dupy i to było słychać na kilometr.
- Hahahhahaha - zaczęła się śmiać Sue a zaraz do niej dołączyła Clary.
- Okej, to ja już sobie pójdę - powiedział Thomas.
- Ej ej, musisz mi to wytłumaczyć - powiedziała zdenerwowana blond włosa do uciekiniera.
- Co tu tłumaczyć? Przecież wszystko było dobrze widoczne. - odpowiedział.
- To czemu się całowaliście? - zapytała Sue.
Z kim ja się całowałem, nic nie pamiętam. Jestem tak pijany, że nie kojarzę co wydarzyło się dosłownie kilka minut temu. 
- Ja się z kimś całowałem? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Tak, z Thomasem. To wydarzyło się przed chwilą. Jak możesz tego nie pamiętać? - odpowiedziała moja dziewczyna. 
- Chciałem po prostu kogoś pocałować - wtrącił się do rozmowy Thomie.
- A ja?? Czemu nie chciałeś całować się ze mną?? - zapytała Sue.
 Ona najwyraźniej  też nie była w pełni świadoma, chociaż kto wie co jej przyjdzie do tej rudej łepetyny. Nikt jej nie rozszyfruje. Clary również zdziwiła się na słowa dziewczyny, bo jej wyraz twarzy był bezcenny tak jak mój. 
- To wiecie co, ja pójdę odprowadzić Zakea do jego łóżka, a wy możecie się tu migdalić. Tylko nie pojedzcie się nawzajem - zaproponowała niebieskooka.
 Kiedy podeszła do mnie aby pomóc mi wstać z podłogi, nawet nie opierałem się, bo wiedziałem, że sam rady sobie nie dam. Chociaż nie wiem w jaki sposób siedzę na podłodze. Ty już nic nie pamiętasz- podpowiadała moja świadomość. Kiedy szliśmy do pokoju, w którym znajduje się moje mięciutkie łóżko, chciałem porozmawiać z Clary. Ale kiedy starałem się coś powiedzieć, to z moich ust zamiast słów wydobywały się niezidentyfikowane dźwięki. 
- Porozmawiamy jutro, kochanie. Teraz nie jesteś nawet w stanie nic powiedzieć - poinformowała mnie dziewczyna, najwidoczniej zauważyła moje próby wydobycia z siebie słów.
Przytaknąłem lekko głową i dalej szliśmy w ciszy. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia nikogo tu nie było. Pewnie wszyscy bawią się w najlepsze, albo śpią gdzieś po kątach. Wydaje mi się, że ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Clary posadziła mnie na moim łóżku a potem zdjęła ze mnie koszulkę i spodnie. Przykryła mnie kołdra a potem dała buziaka w czoło i wyszła z pomieszczenia. Nie mogłem usnąć i cały czas przewracałem się na łóżku. Co chwila słyszałem jak wchodzili ludzie, albo grzecznie kładli się do swoich łóżek, albo przy okazji kładzenia się demolowali wszystko dookoła siebie. Na szczęście po kilkunastu minutach, prawie wszyscy wrócili z imprezy i można było spokojnie usnąć. Nie minęło nawet pięć minut od uspokojenia  się sytuacji a ja już byłem w krainie Morfeusza...


Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba pomimo tego, że jest bardzo krótki. Przepraszam was za to ale niestety wena w tym tygodniu mi nie dopisuje, więc musiałam wycisnąć z niej ostanie końcówki.



~~~~~~~~~~~Następny rozdział 3 komy~~~~~~~