środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 5, ~Thomas

Po ceremonii wybiegam razem z resztą Nieustraszonych i Zake'iem z budynku. Bardzo mnie zdziwiło to, że nie został Prawym. Przecież on cały czas mówi prawdę... Chyba, że to kłamstwa... Albo Zake jest Niezgodnym... Nie... Nie będę o tym teraz myśleć. Pobiegliśmy do torów. Obok nas przeszła grupa Erudytów. Zwolniłem, by wyszukać ją w tłumie. Po chwili ją znalazłem, małą wredotkę, która była tak blisko stania się jedną z nas... Jej długie, rude włosy rozwiewał wiatr, a wianek przekrzywił się na głowie. Spojrzała tylko smutno na nasz tłum, ale po chwili odwróciła wzrok. W jej trawiastych oczach widać było smutek nawet z tak daleka.  Przestałem się na nią gabić jak idiota, i pobiegłem dogonić Zake'a.
- Hej stary. - zagadałem.
- Hej. - mruknął zamyślony. Najwyraźniej myślał o swoim wyborze i nie był skory do rozmów.
W końcu dobiegamy do torów. Chwilę potem nadjechał pociąg. Punktualnie jak zawsze. Zacząłem biec i szybko chwyciłem poręcz przy dziurze. Już po chwili siedziałem w naszym rogu. Jednak bez Nicolet było tu jakoś pusto. Zacząłem myśleć o wredocce. Jak by to było, gdyby była jednym z nas? Gdyby była Wilkiem... Pociąg dojeżdżał już do naszej siedziby. Wstałem. Dopiero teraz zauważyłem, że Zake'a nie ma obok mnie. Ruszyłem do dziury. Już miałem normalnie wyskoczyć, gdy okazało się, że nie jesteśmy tam gdzie zawsze. Jesteśmy nad jakimiś budynkami, pod nami biegną jakieś tory. To tam powinniśmy być....
- Uwaga Nowicjusze! - powiedział ktoś za moimi plecami. Odwróciłem się. Za mną stał przywódca Nieustraszonych, Peter. - Jestem Peter, przywódca Nieustraszonych. Waszym pierwszym zadaniem, będzie skocznie z tego pociągu, na dach tamtego budynku. - pokazał jeden z dalszych budynków.
- A co jak nie wyskoczymy? - zapytał ktoś z tłumu.
- Cóż... wtedy zostaniecie bezfrakcyjnymi. - odparł spokojnie Peter. Tłum zamilkł, jednak mną to nie ruszyło. Po 50 każdy Nieustraszony zostaje bezfrakcyjnym, bo jest nie zdolny do władania bronią. - Cóż... zblizamy się. Lepiej podejmijcie decyzje.
Nie musiałem długo myśleć. Stanąłem w drzwiach i czekałem. Gdy pociąg podjechał pod wyznaczony budynek, wziąłem rozbieg i skoczyłem. Upadłem na obie nogi i zacząłem biec. Po chwili się zatrzymałem i odwróciłem. W pociągu została jedna osoba - jakiś prawy. Reszta grupy chwiała się lub masowała obolałe nogi. Wtedy wypatrzyłem Zake'a. Próbował pomóc jakiejś prawej, która niedoskoczyła. Obiema rękami trzymała się progu dach. Zake próbował ją wciągnąc. Podbiegłem do niego.
- Dobrze że jesteś stary. - mruknął. Wciągneliśmy ją, ja za lewą, on za prawą rękę.
- Dziękuje chłopcy... - mruknęła. Chyba była w szoku. Spojrzałem na dół. Na ziemi leżało ciało jakiegoś Mądrali. Moje myśli poleciały do Wredotki. Ona jest teraz jedną z nich.
- Nowicjusze! - zawołał Peter. Zaczynam go powoli mieć dość. Przez niego umarł niewinny człowiek. Jedyne co było jego winą to nie odpowiedni wybór... - waszym kolejnym zadaniem jest kolekny skok. Będziecie musieli skoczyć do tej dziury. - Peter wskazał na dziurę w dachu. Znajdowała się ona na drugim końcu dachu. Dopiero teraz ją zauważyłem. Nie mam lęku wysokości. Mało który Wilk go ma.
- Rozumiem, że jak nie skoczymy, zostajemy bezfrakcyjnymi? - zapytał ten sam głos, co w pociągu.
- Oczywiście. - Peter uśmiechnął się diabolicznie. - Kto pierwszy? - zapytał. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał.
- Ja. - powiesziałem. Wszyscy spojemrzeli na mnie, a ja wyszedłem z tłumu. Podeszłem do Petera. - Ja. - powiedziałem przes zaciśnięte zęby.
- No to już, lecisz. - odparł drwiąco. Ależ ja chce mu przywalić... Podszedłem do dziury. Nie wiem  czy tłum szedł za mną. Wtedy... po prostu rzuciłem się do dziury. Spadając myślałem o welu rzeczach. Jedną z nich była świadomość, że nie mogę umrzeć. Na dole pewnie jest jakaś siatka lub woda. Gdyby dali mi umrzeć, nie byłoby w ogóle nowych Nieustraszonych. Obracam się by jak coś, upaść na plecy, a nie na ręce i twarz. Po chwili czuje coś wpijającego się w moje plecy. Odbijam się jakiś metr w górę. Rozglądam się. Miałem racje, spadłem na jakąś siatkę. Wokoło rozległy się oklaski. W końcu widzę, tłum Nieustraszonych. Próbuje przejść w ich stronę. Jestem świadom, że w każdej chwili ktoś może na mnie spaść i mnie zabić.
Schodzę z siatki.
- Witaj Nowicjuszu. Jak się nazywasz? Możesz zmienić swoje stare imię. - powiedziała jakaś Nieustraszona, gdy tylko stanąłem na ziemi.
- Jestem Thomas. - odparłem. Nie chciałem zmieniać imienia. Stanąłem z boku i czekałem. Po chwili, skoczył Zake, za nim ta Prawa. Gdy juź wszyscy skoczyli, skoczył Peter. Potem zaprowadził nas do osobnych sali. Nowicjusze narodzeni jako Wilki, dostali jedną sale, a transfery drugą. Jakąś godzinę potem, zwołali nas wszystkic do jakiejś sali. Transferzy byli już ubrani na czarno, więc nie sposób było rozróżnić, kto z jakiej frakcji pochodzi. Po chwili weszła ona. Mała wredotka. Była ubrana po Erudycku, więc ledwo ją poznałem. Po pierwsze, była wyższa, miała jakieś niebieskie obcasiki. Miała też jakąś niebieską koszulę i białe spodnie. Do tego jakaś marynarka czy coś takiego. Włosy miała związane w warkocz. I... po co jej okulary? A no tak, każdy mądrala je nosi... To po prostu do niej nie pasowało...
- Nowicjusze, ta oto Erudytka zostaje od dziś jedną z was. Przez niefortunny wypadek wybrała nie tę frakcję którą chciała. - powiedział Peter.
Wstrzymałem oddech. Wredotka będzie jedną z nas... Nie mogę w to uwierzyć. Wtedy spojrzała mi w oczy. Ja spojrzałem w jej. Po chwili uśmiechnąłem się jak wariat. Mam nadzieje, że uda mi się ją ostro wnerwić...
Wtedy ona też się uśmiechnęła mściwie.
- Mogę jeszcze dzisiaj.
Uśmiech znika mi z twarzy. O co jej chodziło?
- Super, kto chce jeszcze raz skoczyć? - spytał Peter. Wtedy zrozumiałem, ona chciała skoczyć do siatki. Podniosłem rękę. Oprócz mnie podniósł ją Zake i kilku moich znajomych. - no to idziemy.
Peter przeprowadził nas plątaniną korytarzy. Wyszliśmy na dachu budynku, na który skakaliśmy. Podeszliśmy do dziury.
- Skacz dziewczyno! - krzyknął Peter, gdy tylko podeszliśmy do dziury. Wredotka skoczyła. - Cóż, ustawcie się grzecznie w kolejkę i skaczcie.
Stanąłem pierwszy, za mną Zake i reszta Wilków. Gdy Peter dał mi znak, skoczyłem. Gdy upadłem na siatkę usłyszałem coś z jej ust.
- ...Sue. - powiedziała. - Jestem Sue.
- Witaj wśród Wilków Sue.

2 komentarze: